5 powodów, dla których warto dać roczniakowi do ręki kredkę
Zaciśnięte piąstki u czteromiesięcznych niemowląt. Pierwsze próby rozluźniania piąstki i chwytania w wieku 5 miesięcy. Funkcja podporowa ręki przy pierwszych próbach obrotów i podnoszenia główki. Duża aktywność kciuka u półrocznych maluchów. Duża swoboda ruchów u roczniaka. Tak w dużym skrócie wygląda rozwój motoryki małej (dłoni i palcy) w pierwszym roku życia. Każda z wyżej wymienionych faz jest ważna i potrzebna. Po co? By w przyszłości dziecko potrafiło pisać, czytać i… mówić w ogóle.

Nowe umiejętności to powód do świętowania
I mam tu na myśli te sztandarowe w odniesieniu do niemowląt, czyli pierwszy uśmiech, przewrócenie na plecy czy na brzuch, komunikacja słowna czyli głużenie, a następnie gaworzenie, próby siadania, zjedzenie pierwszej zupki, czworakowanie i ostatecznie pierwsze próby chodzenia. To momenty, które każdy rodzic pamięta, celebruje, chwali się nimi. Rozwój rączki sporadycznie znajdziemy na liście młodych rodziców. Prędzej skupimy się na nogach i stopach (każdy maluch powinien odbyć konsultację u ortopedy), niż na prawidłowym rozwoju dłoni. Dlaczego? Po prostu sądzimy, że rączka rozwija się mimochodem, przecież każdy dorosły, czy nawet dziecko z naszego otoczenia nie ma problemów z motoryką małą. Uwierzcie – pozornie nie ma, nie dostrzegamy ich, nie skupiamy się na nich. I rzeczywiście, okiem laika, mogą być niewidoczne. Dlatego zwykle pierwszą linią frontu są opiekunowie w żłobku czy nauczyciele w przedszkolu. I wtedy zaczynają się schody… Ale o tym za chwilę.

Rodzic – czujny obserwator
Oko rodzica jest wyjątkowo czujne i dostrzega to, co prawidłowe i to, co go niepokoi. Dlatego dla tzn. świętego spokoju idziemy na wizytę u ortopedy, czasem u okulisty, kiedy maluch zezuje czy po prostu do pediatry. Reagujemy na wszelkie niepokojące sygnały i w razie potrzeby działamy, by wszystko było w porządku. Czasem u podstaw jakiś nieprawidłowości w rozwoju leżą w rozwoju kończyn, które tworzą napięcie mięśniowe „na obwodzie” ciała. Dlatego u niemowlaka słaby jest tułów, ruchy wydają się być chaotyczne, rusza się całym swoim ciałem. W miarę rozwoju, kiedy układ nerwowy dziecka dojrzewa, dochodzi do centralizacji napięcia mięśniowego. W konsekwencji tułów zaczyna stawać się coraz bardziej stabilny, a ruchy kończyn bardziej uporządkowane i nie pociagające ze sobą całego ciała. Zaburzenia i nieprawidłowości dostrzeże zwykle pediatra, a już na pewno fizjoterapeuta, rehabilitant, terapeuta integracji sensorycznej, a później (u starszego dziecka), także nauczyciel.

Domowa stymulacja
To najprostszy sposób na uniknięcie komplikacji w przyszłości. I wcale nie wymaga od rodziców jakiś ekstra materiałów, czy wielu godzin ćwiczeń. Ważne, by stymulować i to możliwie jak najszybciej. Niemowlętom podawajmy zabawki do manipulacji, a zacznijmy od swojej twarzy! Kilkumiesięczne dzieci uwielbiają dotykać i badać twarz mamy i taty. Chwilę później zawiesimy mobil nad łóżeczkiem i obserwujemy, jak maluch wyciąga ku niemu rączki i próbuje dosięgnąć. Kolejny etap to wzięcie do buzi i rączki pierwszych grzechotek. Roczniak już może być zainteresowany kredkami. I my dajmy mu do rączki tę kredkę! A także:
1. sorter – czyli pudełko z otworami, do których maluch może wrzucać przedmioty o różnych kształtach i wielkościach. Można zrobić go samodzielnie, np. z pudełka po butach, lub kupić – polecam drewniane – posłużą latami i na pewno będziecie mogli przekazać go dalej w obieg;
2. guziki lub koraliki do nawlekania – oczywiście w wersji XXL w odniesieniu do najmłodszych. Muszą być odpowiednio duże, łatwe w utrzymaniu w dłoni i manipulacji, z bezpieczną igłą. Taka zabawa uczy koncentracji, precyzji i prawidłowego chwytu;
3. miski lub klocki do budowania wieży – dzieci uwielbiają eksperymentować z takimi przedmiotami! I wcale nie zniechęca ich burzenie – wręcz przeciwnie wywracanie jest fajne, dlatego wybierajmy solidne produkty, bo akurat tu te słabej jakości (np. z cienkiego kartonu) szybko się zniszczą;
4. butelki z nakrętką – do odkręcania i zakręcania. Pewnie widzieliście zdjęcia takich zabawek DIY, gdzie zadaniem malucha jest dopasowanie nakrętki do końcówki butelki. Rewelacyjna zabawka rozwijająca motorykę za 0 zł!
5. masę plastyczną – czyli wszelkiego rodzaju gluty, slime, plastelinę, ciastolinę, a także zwykła mąkę połączoną z wodą. Rodzice nie lubią tych zabawek, ponieważ masa plastyczna = bałagan, ale NAPRAWDĘ dziecko ich potrzebuje.
I ostatni punkt – filar. Malowanie! Kredki nie zawsze się sprawdzają, choć na rynku są dostępne rewelacyjne kredki, dopasowane do małej rączki, kształtujące prawidłowy chwyt. Maluchy najbardziej lubią malowanie oraz brudzenie. I tu sprawdza się farby + duży arkusz papieru. Malujcie na podłodze, odciskajcie rączki, nóżki. Po chwili dodajcie pędzle, ale wybierzcie te większe. A bałagan… cóż… czasem duża folia malarska okaże się wybawieniem.
Rozwój i stymulowanie motoryki małej to temat na książkę. Jestem ciekawa Waszych pomysłów na stymulację w domu. A ja już mam w głowie tekst o konsekwencjach braku tej stymulacji. Ponieważ prawidłowy rozwój motoryki małej to gwarancja powodzenia w przedszkolu i potem w szkole. Ręka odpowiada za całościowy rozwój motoryczny, ale także mowy. Ale o tym następnym razem.
Jak pomóc dziecku budować poczucie własnej wartości?
Poczucie własnej wartości to coś, co w teorii brzmi prosto i logicznie, a w praktyce okazuje się dość złożonym i skomplikowanym elementem. Niezależnie od tego, czy zastanawiamy się nad tym na co dzień, my i nasze dzieci również mamy jakieś poczucie własnej wartości....
Dołącz do wyzwania #sensolato
Z początkiem lata wystartowała druga edycja wakacyjnego wyzwania #Sensolato, którego inicjatorką jest Ola Charęzińska - pedagog specjalny oraz terapeuta integracji sensorycznej. Zachęcamy do udziału w zabawie, która potrwa przez całe wakacje, do 31 sierpnia. Zabawa,...
Idziemy do szkoły- jak się przygotować ?
Kiedy mały przedszkolak ma niebawem opuścić znane mury i ruszyć w edukację szkolną rodzice są pełni nadziei, ale też obaw. Czy sobie poradzi? Jak odnajdzie się w nowej grupie? Czy nauczyciele docenią jego wyjątkowość? Czy czeka je pasmo sukcesów, czy seria porażek?...
O AUTORCE
Karolina Ślusarczyk – mama dwóch córek i żona jednego męża. Z wykształcenia filolog polski, pedagog. Przez lata redagowała teksty dla serwisów rodzicielskich, wspierała sklepy internetowe w kompleksowej obsłudze. Dziś pracuje w przedszkolu, z najmłodszymi oraz prowadzi sklep internetowy z pomocami do domowej terapii (zabawy). Kiedy nie pracuje albo nie opiekuje się swoimi lub cudzymi dziećmi – podróżuje po Polsce, zdobywa kolejne szczyty w polskich górach, jeździ rowerem po woj. świętokrzyskim lub po prostu czyta.